s

Nasz facebook

piątek, 7 listopada 2014

116


Mam świadomość, że żaden dzień się nie powtórzy, że jak w piosence ". ..nie odnajdzie nigdy nas ta sama chwila. ..",
i że słońca zachody zawsze czymś się różnią. 
Mam też świadomość, że życie może być tak dobre jak dobre chcemy żeby było, że tyle w nim wartości ile mu nadamy, i że tyle w nim radości ile chcemy przyjąć.

I lubię to poczucie świadomości. 

I ciągle bardzo lubię lubić...

czwartek, 6 listopada 2014

115


...
Są  przyjaźnie, które nie  potrzebują zbędnych  słów, cotygodniowych telefonów i częstych  spotkań żeby  " pogadać  ".
Są  przyjaźnie, które  trwają  niezmiennie  od lat, na dobre i na złe, i które  budzą Cię  rano sms-em " czy wszystko  u Ciebie dobrze? śniłaś mi się  dziś  w  nocy... "

A Ty odpowiadasz  z uśmiechem  - dobrze.
I umawiamy się  na kawę  w obcym  mieście.
I nie  możesz  się tej kawy już  doczekać.

Mam ciągle  takie  przyjaźnie.
Przyjaźnie,  które  zaczęły  się dawno  dawno  temu, dzielony na pół soczysty jabłkiem ...

poniedziałek, 20 października 2014

98




Czasem lubię bujać w obłokach. Wyobrażać sobie idealny świat i prawie idealnych ludzi, a potem wracać na ziemię i  doszukiwać się tych ideałów w koło.
Ale czy ten nasz własny świat nie powinien być idealny?
Przecież powstał z naszych dążeń, decyzji I wyborów. Zastał wykreowany właśnie przez nas, a często winą za odstępstwa od tych ideałów obarczamy innych.
Wiem już, że jeżeli sama czegoś nie zmienię, to samo się nie zmieni.
Jeśli sama czegoś nie zrobię, nikt tego za mnie nie zrobi. Jeśli nie podejmę ważnych i mniej  ważnych decyzji, zostaną na półce "do podjęcia " czasem na zawsze. Jeśli będę odkładać wszystko na później, to może zabraknie na to kiedyś czasu. Jeśli nie naprawię czegoś to zostanie dalej popsute...
Co dzień, więc trochę dąże, wybieram, decyduję, zmieniam i naprawiam.
Nie odkładam miłych spotkań na kiedyś. Wyjazdów,na których mi zależy na przyszły rok, a drobnych przyjemności na - za miesiąc.
Używam często słów : Kocham, lubię, przepraszam,  piękny, uwielbiam, niezwykły, niepowtarzalny.
I czuję, że mój świat jest wyjątkowy, a moje życie intrygujące bo w wielu odcieniach kobaltu i indygo.
Kolorach, które brzmiały dla mnie magicznie i zachwycały, gdy byłam jeszcze dzieckiem.
I są magiczne i  zachwycają teraz, gdy jestem już dorosła.


I staram się żyć choć troszkę każdego dnia w tym zachwycie nad życiem, a Ono stara się zachwycać mnie każdego dnia chociaż troszkę. . .

poniedziałek, 13 października 2014

91

...
Czekam na Kogoś  w kawiarni i lubię  takie  czekanie, bardzo.
I poniedziałki lubię.
Tak jak wtorki, środy,  czwartki i  resztę  dni tygodnia. Ale poniedziałki są  dla mnie szczególne.
Każdy  traktuję jak nowe rozdanie, jak otwarcie nowych szans i nowych możliwości.

Tak zwyczajnie lubię  poniedziałki, i one chyba też  mnie lubią...

niedziela, 12 października 2014

90



Często  mam wrażenie, że  moje myśli żyją  własnym  życiem, że myśl którą kiedyś w sobie zasiałam wraca  teraz do mnie sama w działaniu.
Czasem  to prawie  doświadczenie materializacji własnych  myśli. 
Warto, więc  było  poświęcić  ten  czas na nauczenie się  dobrych myśli, na polubienie  siebie i  ludzi w około, na powolną zmianę  siebie i swoich przyzwyczajeń, na naukę uwaznościany i wrażliwości  w życiu. 

Dwa dni przed maturą mojej  M. podarowałam jej przewodnik po Barcelonie z dedykacją 
" Możesz  mieć  wszystko 
   Robić  wszystko 
   I być  wszystkim czym chcesz "
Naprawdę  wierzyłam  wtedy  w to, że  Ona tak, i wydawało  mi się, że ja już  nie
- bo przecież  jestem w takim wieku...

Dziś  po tych mniejszych i większych przeżytych w życiu  burza,  i wielu  lekcjach z życia, które  starałam  się  dobrze odrobić wiem, że  Ona może  wszystko i ja też  mogę. 

Dlatego każdego dnia śle  dobre myśli  do życia, a one wracają  do mnie jak fala.
Wracają  takim dniem jak przedwczorajszy, wczorajszy, dzisiejszy i wierzę, że  jutrzejszy  i każdy  następny. 

Ślę dobre myśli. ..

sobota, 11 października 2014

89




Lubię  takie  sobotnio-niedzielne nie śpiesznie poranki.
Pozamykane do pokojów drzwi, a  za nimi  śpiące  moje dzieci.
Zaplanowane wspólne  zakupy, rodzinny  obiad u mojej Mamy i błękitne  prawie  bezchmurne  niebo, w którym  kiedy się  dobrze  przyjrzeć  można  zobaczyć  kawałek  ukochanego  morza.

Lubię  to poczucie, że to  wszystko  jest w  moim  życiu  ważne,  i to oczekiwanie, że to  będzie  zwykły, ale niezwykły dla mnie  dzień.

Tą  zwyczajną niezwyczajność dni po prostu bardzo  lubię...

piątek, 10 października 2014

88




Wyjeżdżam wcześnie rano z księżycem na niebie, wracam z ciepłym jesiennym  słońcem.
Załatwiam kilka  spraw odłożonych na  półkę  jakiś  czas temu, a potem  jadę przez  miasto i  zachwyca się  kolorami  jesieni.
SpotykamKogoś  kogo dawno  nie  widziałam.
Zaczynam  coś  nowego.
Kupuję komuś  czekoladki.
Umawiam się  z  kimś  na poniedziałek.
Wpadam do fryzjera i podciągnąć włosy.
Kupuję  sobie  irchową torebkę w kolorach  jesieni.
Wracam do zapachu  perfum, których już  dawno nie używałam.
Uzupełnieniam nowy kalendarz 2014/2015.
W domu  zjadam  obiad  z M. i W. ,
Kocham  Ich i kocham taką  jesień.

Właśnie  taką...

czwartek, 9 października 2014

87




"Dobre życie jest procesem, a nie stanem.
Jest kierunkiem, nie celem 6
C. R.

Potrzebowałam wiele  czasu, żeby to zrozumieć.. 

środa, 8 października 2014

86




Ostatnie refleksje i wydarzenia uświadamiają mi pewną ludzką ułomność.
Doceniamy coś dopiero, kiedy to tracimy to prawda, ale też dopiero wtedy mówimy o czyjejś wyjątkowości,  wartości,  niezwykłości,  talencie...
Ale czy nie jest tak, że czasto zwyczajnie ignorujemy tą wyjątkowość u innych?
Ze zwykłej niezdrowej zazdrością,  czy innych tylko nam znnych powodów. 
Tak łatwo przychodzi nam wytykanie wad, a tak trudno słowa, jesteś wyjątkowy w tym co robisz, masz niezwykłe zdolności, zazdroszczę ci, że to potrafisz, masz prawdziwy talent, dar i cieszę się, że Cię znam...
Często łatwiej napisać 300 setny komentarz komuś kogo nie znamy, czy
polubić coś jako 200 stna osoba,  niż powiedzieć komuś tuż obok o jego niezwykłości. 

Od jakiegoś czasu uczę się mówić tym, ktorzy są koło mnie, że bardzo się cieszę,  że są, 
że często za nimi tęsknię, a jeszcze częściej bardzo ich potrzebuję, 
że są dla mnie naprawdę wyjątkowi,
że to niesamowite szczęście,  że ich mam,
i że posiadają cudowne zdolności i wartosci, których ja pewnie nigdy się nie nauczę, ale cieszę się,  że oni je mają,
że jestem z nich naprawdę dumna,
i że doceniam ich niezwykłość, a przede wszystkim ją dostrzegam,
i że kocham ich za to, że są.

Tak, ciągle się tego uczę...




wtorek, 7 października 2014

85



Kiedy odchodzi Ktoś kogo znamy nachodzą nas wtedy refleksje, o życiu, sensie bycia tutaj, o wyznaczanych przez nas celach i ich prawdziwej ważności. 
Zwalniamy na chwilę tempo, łapczywie łapiemy życiodajny oddech i obiecujemy sobie zmiany.
Jedni trwają w tych postanowieniach dłużej,  inni zaledwie chwilę. 
Myślę sobie, że może dlatego, że dane mi było spędzić rok mojego życia z osobą chorą na raka i chociaż był to bardzo trudny chwilami dla mnie czas, to pewne zmiany zostaną już ze mną na zawsze.
A ten rok chociaż tak smutny czasem i bolesny był naprawdę pięknym dla mnie czasem. 

S. była moją przyjaciółką. 
Przyjaciółką na dobre, a może raczej w naszym przypadku  na złe i czas spędzony z nią w chorobie to była najpiękniejsza lekcja w życiu o życiu właśnie. Pokazała mi jak łatwo jest naprawdę pięknie żyć,   
że kiedy wydaje ci się,  że niewiele możesz - możesz tak naprawdę bardzo wiele,
że w koło nas jest miejsce dla tylu różnych osób,  ile tych osób chcemy do siebie dopuścić,
że gdzieś tam w górze czuwa nad nami Ktoś nawet wtedy, gdy to co dzieje się tu na ziemi zdaje się zupełnie nie mieć sensu, 
że nie to jak długo żyjemy,  ale to jak żyjemy świadczy o naszej wartości.
I wielu, wielu innych "... że.."
Utwierdziła mnie też w przekonaniu , że są w życiu wartości niepodważalne takie jak miłość, rodzina,  przyjaźń, i że nasz spokój i harmonia w życiu to tak naprawdę tylko nasze czyste sumienie.
Dziś wydaje mi się, że robiła to wszystko bezgłośnie,  
że pokazała mi to wszystko będąc taką jaka była. 
Czy była idealna? 
Nie, na pewno nie, ale kiedy zrozumiała co w życiu naprawdę ważne pokazała mi to.
Pokazała tak, że poczułam to każdą cząstką swojej duszy i ciała, a potem 
zrozumiałam i zapamiętałam.

I kiedy sobie to wszystko przypominam to myślę,  że ani S. , ani Ania Przybylska, która miała w sobie piękne światło,  ani wiele innych osób umierajacych na raka nie przegrało żądanej walki jak zwykło się mówić. 

Odeszli za wcześnie to prawda,  ale przecież my też kiedyś odejdziemy...



poniedziałek, 6 października 2014

84



Wczoraj wieczorem, gdy dowiaduję się o śmierci znanej, młodej i pięknej aktorki na chwilę zatrzymuje się mój świat. 
Po policzkach płyną łzy i przypominam sobie ten ostatni rok przeżyty razem z S. 
Wraca Jej choroba, ból i lęk. 
Wracają nieskończenie długie rozmowy o tym co naprawdę w życiu tak ważne, a czasem i tym zupełnie nieważnym też, ale przecież dziejącym się codziennie w naszym życiu. 
Wracając niespełnione jak się okazało już nigdy marzenia i ten lęk przed zostawieniem tutaj swojego dziecka już bez matczynej opieki. 
Bo przecież dla matki to dziecko to najbardziej jaśniejący w jej całym życiu punkt, a teraz ta obawa, że pozostanie samo. 
Już nie usłyszy Twojego głosu, nie poczuje Twojego dotyku i tylu ważnych gestów w życiu już nigdy od Ciebie nie doświadczy. 

Marzyłyśmy z S. , że będziemy kiedyś cudownymi babciami i głęboko wierzyłyśmy, że stanie się cud i ten czas nadejdzie. 
Dla Niej nie nadszedł...
Wczoraj znowu odeszła czyjaś Mama, 
nie stał się cud, 
nie nadszedł inny czas, 
i tyle słów, uczuć i niedokończonych spraw pozostanie na zawsze już niedokończonych...

Piszę mojej Córce, która mieszka teraz w obcym mieście, że kocham ją bardzo i tęsknie, 
i całuję,  i przytulam mojego dorosłego już Syna na dobranoc. 

Ja matka, która jeszcze może to zrobić. 

niedziela, 5 października 2014

83




Czasem trudno puścić coś co było. 
Pozwolić odejść planom, niezrealizowanym jeszcze marzeniom, pożegnać ludzi, z którymi zdawało nam się tak po drodze i chyba przede wszystkim stracić złudne poczucie bezpieczeństwa. 
Zamknąć jeden rozdział i płynnie przejść do następnego zachowując te dobre dla nas wspomnienia. 
Czasem trudno, nawet bardzo i każdemu potrzeba na to czasu, wiele czasu. 
Ale potem, gdy lekko uchylisz te następne drzwi zobaczysz, że naprawdę może być za nimi pięknie. 
Nie jest gorzej, może nawet czasami lepiej, ale przede wszystkim inaczej i pięknie. 
Zauważasz, że jeśli włożysz w to swoje zaangażowania i serce to to, co za tymi nowymi drzwiami pociągnie cię za sobą i pofruniesz lekko jak delikatny latawiec unoszony sprzyjającym wiatrem. 
Złapiesz po drodze już swoje poczucie bezpieczeństwa, zaczniesz realizować swoje plany, spojrzysz na świat swoim nowym przyjaznym spojrzeniem i zapiszesz na czystej kartce swoje nowe, a może nawet i te stare marzenia. 

Jak ja lubię taki przyjazny wiatr...



sobota, 4 października 2014

82



Mam prawdziwych przyjaciół, takich na wyciągnięcie ręki i takich gdzieś daleko w świecie - napisałam kiedyś. 
I od tamtego czasu niewiele się zmieniło, dalej ich mam. 
Zdarza się, że życie samo weryfikuje nasze przyjaźnie. 
Często też pokazuje, że przyjaźń nie zawsze bywa prosta i łatwa, bo przecież życie to nie tylko wspólnie wypite kawa, rozmowa i wspólna radość. 
Ale i ta radość, i ten smutek, który czasem przychodzi dzielone z kimś nabierają innej wartości i powiększają się lub pomniejszają. 

Mam przyjaciół, którzy przy mnie są pomimo tego jaka czasem jestem. 
Szczerych
Cierpliwych
Troskliwych
Prawdziwych

I ciągle tak wiele się uczę o przyjaźni...

piątek, 3 października 2014

81



Dalej pozbywam się i upraszczam to moje życie. 
Idzie mi coraz lepiej i coraz wiecej wolnego miejsca w koło mnie. 
Myślę sobie, że w tym eliminowaniu tych niepotrzebnych rzeczy najtrudniejsza jest sama decyzja, że tego nie potrzebuję. 
I, że jeśli nie potrzebowałam jakiejś rzeczy od bardzo dawna to pewnie już mnie się nie przyda, a komuś innemu może właśnie tak. 
Fajnie mi z tą wolną przestrzenią, i z tą coraz bardziej otwartą na nowe wyzwania głową. 
Lekko tak prawie jak z głową w chmurach, a ja przecież lubię takie podniebne spacery, no i jeszcze w koło tyle dobrych wiadomości...

czwartek, 2 października 2014

80




Wczoraj były urodziny mojego Taty.
Czasem bardzo mi go brakuje i myślę sobie, że w niektórych kwestiach bez względu na swój wiek zawsze pozostaniemy dziećmi.
Często odnoszę wrażenie, że nieustająco czuwa nade mną, i że mam tam w anielskich zastępach jednego bardzo prywatnego Anioła.
Po wysprzątamiu całej góry domu i wymyciu okien, które jak to mówiły moje małe dzieci "natentychmiast" moczy deszcz, zapadam się w miękkim fotelu i czytam książkę.
A właściwie to wracam do pewnej książki, ale dziś to nie są już dla mnie tylko puste słowa.
Dziś czytam ją z autentycznym zrozumieniem, a potem dzwoni telefon i wraca do mnie coś czego bardzo chciałam zeszłej jesieni.
I przypomina mi się powiedzenie, że wszystko w życiu zatacza koło, i że to już nie pierwsze " koło" ,które do mnie wróciło.
Utwierdzam się w przekonaniu, że lubię październik, nawet kiedy moczy moje świeżo umyte dachowe okna...

środa, 1 października 2014

79




Październik to po marcu drugi miesiąc w roku, który jest dla mnie pełen inspiracji. 
Może to przez te odcienie brązu w kolorach bursztynu z odrobiną zieleni i czerwieni dookoła, a może ta niespieszność, która przychodzi razem z jesienią, jej późniejszymi porankami i wydłużającymi się z dnia na dzień wieczorami? !
W każdym razie odkąd pamiętam próbuję w tym październiku wielu bardzo różnych rzeczy : chodzę na jogę, Tai Chi, uczę się angielskiego i próbuję hiszpańskiego, tańca brzucha, gliny, malarstwa, robię kurs wizerunku i wiele, wiele innych. 
I tak co roku i co roku chcę czegoś nowego. 
Ale zanim otworzę się na nowe robię w domu i trochę w środku siebie generalne porządki. 
Wyrzucam, oddaję, porzadkuję, chowam, układam, sprzątam, a potem już tylko poszukuję. 
Poszukuję czegoś dla siebie czym zachwyci mnie tegoroczna jesień. 
Dziś robię miejsce na nowe inspiracje. 
Te namacalne i widoczne, i te ukryte gdzieś tam w środku, ale przez to tak bardzo mocno moje...

wtorek, 30 września 2014

78




To coś ważnego i pięknego o czym wczoraj pisałam to - harmonia.
Taka od środka nadająca wszystkiemu spokój.
Dziś sobie myślę, że to normalny i bardzo naturalny dla mnie stan.
Ale pamiętam czas, kiedy bardzo szukałam tej harmonii. Przeczytałam w tym celu wiele mądrych książek i chyba podjęłam nieskończenie wiele prób by ją osiągnąć, ale ona jak wszystko co dobre w moim życiu spłynęła na mnie pewnego dnia nie oznajmiając uroczyście, że już jest.
I wszysto zaczęło się układać.
Gdzieś zginął lęk i gniew.
Poczucie winy i żalu też pewnego dnia niezauważane odeszło.
Wątpliwości i zamartwianie się zastąpiły dążenia do uczuciami radości i szczęścia,  a dokładniej tych całkiem małych i trochę większych szczęść...

Przez jednych nazywana spokojem przez innych rownowagą.
Dla mnie życiem z zgodzie z samą sobą.
Stanem kiedy nie muszę samej siebie z niczego usprawiedliwiać i kiedy nie czuję, że powinnam coś innym udowadniać - harmonia...

poniedziałek, 29 września 2014

77



Prawdopodobnie można mieć w życiu wszystko, ale nie w tym samym czasie.
Chyba coś o tym wiem.
I teraz z perspektywy czasu myślę sobie, że to może nawet dobrze. Bo kiedy mamy wszystko naraz nie zauważamy połowy z tego dobrostanu.
I chyba wtedy bardziej skupiamy się na tym by " mieć" , a przecież tak naprawdę w życiu ważniejsze jest to, żeby" być".
I to " być" najpiękniej jak tylko potrafimy.
Zdarza mi się o tym zapominać i w tym " mieć" zapędzam się tak bardzo, że pewnego dnia budzę się z przepełnioną garderobą i zapchanymi szafkami.W głowie też jakiś natłok, a wtedy przecież tak łatwo przegapić ten prawdziwy dobrostan.

Kiedy jadę dziś wcześnie rano na spacer słońce jest tak nisko, że przegląda się we wszystkich mijanych oknach i tyle go w całym moim mieście.
Myślę sobie, że mam teraz w życiu coś naprawdę ważnego i pięknego czego kiedyś chyba jednak nie miałam,
i że faktycznie można mieć w życiu wszystko, ale nie wszystko naraz...

niedziela, 28 września 2014

76



Rano piszę kolejne "kasztany"
Zabawa tam słowami sprawia mi coraz większą radość. 
Spoglądając na to zdjęcie przypominam sobie o czym myślałam pewnego ranka na początku września siedząc i patrzac przed siebie. 
A tu mija właściwie ten wrzesień. Gdzieś między zachodami słońca, rozmowami, dojrzałymi jabłkami zbieranymi wprost z pod drzewa w nie moim ogrodzie, a podróżami spędziłam ostatnie dni lata i otworzyłam się na jesień. 
Na tą słoneczną jak dziś za moimi oknami i na tą chłodną z parasolem, ciepłym swetrem i deszczem dzwoniącym raz ciszej raz głośniej o okienne szyby. 
Mam kilka pomysłów,nowych marzeń i niezbyt dokładny plan niedalekich i tych dalszych podróży. Może Kazimierz, Zakopane, Poznań, Rzym i tak ulubiona przez moją M. Norwegia. 
Marzenia i nie zawsze  do końca przemyślane plany pozwalają mi lubić wszystkie dni tygodnia i każdą porę roku. 
Sprawiając, że to zawsze w pewien sposób radosny czas oczekiwania na to co dopiero przed nami ...


sobota, 27 września 2014

75



Kiedy patrzę na to co dzisiaj za oknem myślę sobie, że jednak tak umknęło mi szybko to lato. 
I że to już trzecia taka jesień w moim życiu - taka chociaż zupełnie już inna. 
Zmeniamy się czy  tego chcemy czy nie. 
Zmieniają nas sytuacje i przeżycia. Tak właściwie to to życie, które się dzieje nas zmienia. Teraz już wiem, że mamy duży wpływ na to nasze zmienianie, że jednak zawsze do nas należy ten ostateczy wybór, w którą stronę z tą naszą zmianą się udamy. 

Otwarłam dziś pewną książkę, którą kupiłam niecały rok temu, żeby poczytać gdy czekałam na Kogoś w kawiarni pewnego listopadowego dnia w Krakowie. 
Podczas tego czytania, przyglądania się ludziom i picia ogromnego cappuccino marzyłam, żeby wszystko mi się w życiu poukładało, a może raczej tak po prostu naprawiło. Zapisałam to wtedy na marginesie tej czytanej właśnie książki.
Dziś dalej mam nieuporządkowanych kilka spraw, ktoś kto patrzy z boku może stwierdzić, że " nienaprawione" do końca życie, nie jestem bardzo bogata,ani wyjątkowo piękna i mądra. Dalej popełniam błędy i zaliczam większe lub mniejsze porażki hmm  " se la vie" , ale wiem już jak cieszyć się życiem. 
Bo pewnego zwykłego dnia, którego nawet dokładnie nie pamiętam może to wtorek był czy sobota sama nie wiem? !
Tak zwyczajnie zakochałam się w życiu i wszystko stało się piękniejsze i prostsze...

piątek, 26 września 2014

74




Ktoś pomaga mi upiec pyszne ciasto z jabłkami dla mojej M.
Pachnie nim słodko w całym naszym domu i jest naprawdę pyszne. 
Staram się jakoś spokojnie poukładać  nasz niewielki świat, bo już za chwilę nastąpią w nim małe zmiany. 
M. wyjedzie do miasta,  w którym tak naprawdę nigdy nie byłam chociaż ostatnio udało mi się przez nie przejeżdżać.
W. też wraca do szkoły i zostanie mi znowu bardziej cichy, bardziej pusty dom.
Pewnie znajdę jakieś zajęcia dla siebie,  ale będę bardzo tęsknić za tym wakacyjnym czasem. Za rozgardiaszem w pokoju M. i wspólnie oglądanymi filmami,  które ich zdaniem powinnam zobaczyć. Za wspólnie przygotowanymi obiadami ze śmiechem i wygłupami rano, wieczorem i w południe. 
Hmm już tęsknię...

Do poczytania o tym jak życie z fikcją się przeplata tutaj

czwartek, 25 września 2014

73



Życie pisze różne scenariusze. 
Opowiada najdziwniejsze bajki. 
Czasem to bajka tylko o królu i królowej, czasem o całej królewskiej rodzinie, 
a czasem tylko o królewnie, królewiczu i królowej. 
Był czas kiedy bardzo się bali, gdy myśleli, że sami sobie nie poradzą. 
Teraz już wiedzą, że jak w każdej bajce miłość zwycięża wszystkie przeciwności, że ta miłość i wzajemna troska to szczęście, radość i ich siła. Daje moc do spełniania marzeń i wyznacza w życiu kierunek .
I że każda bajka chociaż chwilami bywa smutna, są w niej gęste obce lasy, niebezpieczne morza i niebo zasnuwają czasem ciemne chmury może skończyć się dobrze jeśli jest w niej choć odrobinę miłości. 
Miłości nie tylko do siebie,  ale przede wszystkim innych ważnych dla nas osób. 
Bo jeżeli kogoś kochasz naprawdę to chcesz, żeby był zwyczajnie szczęśliwy. 

Taka bajka o miłości niby niekompletnej,
ale bardzo mądrej i pięknej miłości...

środa, 24 września 2014

72



W odpowiedzi na zaproszenie Jagody

Przyszła wczoraj, chociaż mam wrażenie, że do mnie zawitała dopiero dzisiaj. 
Zachwyciła dziś poranną mgłą nad polami i łąkami, i skrzącymi się w ciepłym delikatnym słońcu wilgotnymi po nocy jeszcze liśćmi. 
Swym zapachem oznajmiła, że już jest - jesień. 
Lubię jesień. 
Za szeleszczące pod stopami liście
Za fiolety wrzosów w donicach na moim tarasie
Za to, że czas zwalnia, a wieczory się wydłużają
Za te poranne mgły i delikatne lekko złotawe słońce
Za soczyste gruszki i słodkie śliwki węgierki
Za deszcz i wiatr grający swoistą zaczarowaną muzykę na moich dachowych oknach
Za smak placka z owocami mojej ukochanej Mamy
Za sukienki z delikatnych dzianin, które otulają lekko moje ciało
Za góry, które zamieniają się w przepiękne różnobarwne obrazy
Za gładkie kasztany noszone odkąd pamiętam każdej jesieni w mojej torebce
Za odcienie żółci, czerwieni i brązów, których nieskończenie wiele
Za uśmiechy moich dzieci, które wracają czasem przemoczone do ciepłego domu
I za książki, które jesienią, gdy otulona w ciepły miękki koc wieczorami czytam, 
a one " smakują" wtedy najlepiej...

A Ty ?

wtorek, 23 września 2014

71



Tak sobie myślę o tych wytyczonych wczoraj moich celach, że chyba narodziły się też troszkę z zazdrości.
Bo muszę się tutaj przyznać,  że zdarza mi się zazdrościć innym różnych rzeczy, których ja nie potrafię.
Na przykład kiedy Ktoś pisze do mnie " Rabarbar z truskawkami i nutka wanili, mój pomysł na dżem,  pyszotka. Musiałam się pochwalić..."
Zazdroszczę Jej bo ja co najwyżej mogłabym się starać o tym smaku coś nieudolnie napisać, ale chyba nigdy nie potrafiłabym go sama skomponować.
I tak zazdroszczę,  ale też czerpię wielką radość z tego, że  znam tą osobę i że z pewnością będzie mi kiedyś dane skosztować tego wyszukanego przez nią smaku.
I wiem, że naprawdę warto pochwalić coś komuś sprawiając mu tym zwyczajnie radość,  a przy okazji "udobruchać" tą naszą zazdrość tą radością.

Przyznaję się do uczucia pozytywnej zazdrości.
Często daje mi ono mobilizację do działania, bo popycha do przodu i czuję, że ja sama też chcę coś zrobić.
Bardzo wystrzegam się zazdrości, która ma w sobie oznaki zawiści.
Bo wiem, że zniszczy każdą radość, którą napotyka na swojej drodze...



poniedziałek, 22 września 2014

70




Cudnie jest patrzeć na taką radość jak po wczorajszej wygranej Biało-czerwonych.
Taka radość porywa nawet mnie zupełną ignorantkę sportów wszelakich. I kiedy tak uczestniczę w tym zwycięstwie i udziela mi się również ta wszechobecna euforia przychodzi mi do głowy proste zdanie
" Oni osiągnęli cel, który sobie wyznaczyli" Włożyli w to ogrom pracy i zaangażowania i osiągnęli swój cel.
Ja osóbka bardzo niesystematyczna i często z tak zwanym słomianym zapałem. W dodatku zupełnie niewyznaczająca sobie żadnych celów, a raczej spełniająca często swoje marzenia. Postanawiam wyznaczyć sobie CEL, a dokładniej dwa.
Na jeden daję sobie miesiąc.
Na drugi rok.
A potem z uśmiechem i wielką radością sądzę do wieczora wrzosy w donicach przed domem.
Ja szczęśliwa posiadaczka właśnie co wyznaczonych celów...

niedziela, 21 września 2014

69



Myślę sobie, że każda podróż mnie czegoś uczy, i ta która właśnie się skończyła też. 
Pokazała mi, że naprawdę warto wymienić miejsce, które dobrze znam na to zupełnie nowe. Dać szansę mu się poznać, zobaczyć dokąd prowadzi ta ulica i co jest za tamtym zakrętem. Odkryć zupełnie nową, a już ulubioną kawiarnię i miejsce na plaży, które czymś mnie zachwyca. 
Ale oprócz tych wszystkich nowych rzeczy związanych z samą podróżą dowiaduję się też czegoś nowego o sobie. 
Utwierdzam się w przekonaniu, że jestem już kierowcą, który spokojnie poradzi sobie w obcym, zupełnie nieznajomym dużym mieście, a przecież kiedyś to był dla mnie problem. 
I odkrywam, że są jeszcze uczucia i emocje z nimi związane, z którymi sobie nie radzę, i które dalej sprawiają mi przykrość i wywołują smutek. 
Wiem już jednak, że i to kiedyś minie. Może muszę coś jeszcze zrozumieć, a może nauczę się czegoś co pomoże mi w radzeniu sobie z tym. 
Ale jakby na to nie spojrzeć to była naprawdę piękna podróż. 
Podróż z codziennym powitaniem i pożegnaniem słońca na piaszczystej plaży...

piątek, 19 września 2014

67



Powoli myślę o pakowaniu walizki. 
O powrocie i podróży do domu. Zabiorę ze sobą kilka pięknych zdjęć zachodów słońca, zapach morza,  szum wiatru,  lekko złotawą opaleniznę, smak jagodzianek pełnych jagód z ulubionej kawiarni na plaży i słowa,  że bliżej morza jest tylko morze...
Oraz taką szczególną pewność, że kiedy znów tego zapragnę - wrócę. Bo moje myśli tutaj nie biegną w różne strony, ale spacerują powoli niczym ja po plaży. 
I wracam zawsze niby taka sama, a jednak odrobinę inna, z tą myślą,  że rzeczy naprawdę wartościowe w życiu nie kosztują wiele.

czwartek, 18 września 2014

66





Po południu nad morzem jest prawie bezwietrznie.
To pierwszy taki dzień tutaj. Woda tworzy prawie idealną taflę,  w której niczym w lustrze przegląda się chylące się ku zachodowi złote słońce. Jego obraz lekko drga tworząc coś w rodzaju  złotej  ścieżki po morzu.
Jest bardzo cicho.
Leżę na plaży z przymkniętymi powiekami, a na końcówkach moich rzęs tworzą się obrazy niczym w zabawce zwanej kalejdoskopem. Małe gwiazdki tańczą tworząc co rusz to nowy układ.
Kiedy byłam małą dziewczynką zimą często kładłam się na podłodze pod balkonowym oknem. Zamykałam oczy i zwracałam głowę w stronę słońca. Gwiazdki tańczyły na moich rzęsach, a ja leżałam i marzyłam.
Niektóre z tych marzeń się spełniły,  inne zupełnie nie. Zresztą zapewne wszystkich nie pamiętam, ale pamiętam, że uwielbiałam tak leżeć.
To był swoisty rytuał, który w troszkę zmienionej formie przetrwał do dziś
Mam też kilka innych  " magicznych"  rytuałów. Pozwalają mi cieszyć się tym,  czego inni pewnie nawet nie dostrzegają i zaklinać życie w chwilami naprawdę piękna bajkę....

środa, 17 września 2014

65






Po dwóch dniach spędzonych w obcym miejscu mam wrażenie, że jestem już "u siebie".
Wiem, że plaża jest inna do portu, a po przejściu przez ruchomy most w porcie też zupełnie inna.
I jedną i drugą lubię.
I w jedną i w drugą stronę spaceruję każdego dnia coraz dalej i dalej.
Niedaleko portu mam swoją ulubioną kawiarnię z widokiem na błękitne morze,  a w niej cudowne ratanowe olbrzymie koszo-kanapy z kremowymi poduszkami i ogromnym  pół-parasolem za plecami, który daje poczucie odizolowania od reszty stolików na tarasie.
Wiem już jaką lubię tu kawę, i że spędzam tu około godziny słuchając pięknej spokojnej muzyki i obserwując ludzi dookoła.
Potem kładę się na chwilę na drewnianych podestach tuż nad morzem. Zamykam oczy i wystawiam twarz w stronę słońca. Tuż obok w dole fale rozbijają się o kamienno-betonowy falochron.
Wieczorem chodzę oglądać słońca zachody, codziennie inne.

Zadziwiające jak szybko oswajam to zupełnie obce dla mnie miejsce,
i jak cudownie i bezpiecznie mogę się w nim teraz czuć.
Przyjmować uśmiechy od nieznajomych i z radoscią je odwzajemniać.
Mówić sobie dzień dobry, potem zamieniać kilka zdawkowych słów i życzyć sobie dobrego dnia na pożegnanie...
Szczere niewielkie ludzkie gesty mające wielką moc, a ja przecież lubię je odkąd tylko pamiętam...