Po południu nad morzem jest prawie bezwietrznie.
To pierwszy taki dzień tutaj. Woda tworzy prawie idealną taflę, w której niczym w lustrze przegląda się chylące się ku zachodowi złote słońce. Jego obraz lekko drga tworząc coś w rodzaju złotej ścieżki po morzu.
Jest bardzo cicho.
Leżę na plaży z przymkniętymi powiekami, a na końcówkach moich rzęs tworzą się obrazy niczym w zabawce zwanej kalejdoskopem. Małe gwiazdki tańczą tworząc co rusz to nowy układ.
Kiedy byłam małą dziewczynką zimą często kładłam się na podłodze pod balkonowym oknem. Zamykałam oczy i zwracałam głowę w stronę słońca. Gwiazdki tańczyły na moich rzęsach, a ja leżałam i marzyłam.
Niektóre z tych marzeń się spełniły, inne zupełnie nie. Zresztą zapewne wszystkich nie pamiętam, ale pamiętam, że uwielbiałam tak leżeć.
To był swoisty rytuał, który w troszkę zmienionej formie przetrwał do dziś
Mam też kilka innych " magicznych" rytuałów. Pozwalają mi cieszyć się tym, czego inni pewnie nawet nie dostrzegają i zaklinać życie w chwilami naprawdę piękna bajkę....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję.