Kiedy odchodzi Ktoś kogo znamy nachodzą nas wtedy refleksje, o życiu, sensie bycia tutaj, o wyznaczanych przez nas celach i ich prawdziwej ważności.
Zwalniamy na chwilę tempo, łapczywie łapiemy życiodajny oddech i obiecujemy sobie zmiany.
Jedni trwają w tych postanowieniach dłużej, inni zaledwie chwilę.
Myślę sobie, że może dlatego, że dane mi było spędzić rok mojego życia z osobą chorą na raka i chociaż był to bardzo trudny chwilami dla mnie czas, to pewne zmiany zostaną już ze mną na zawsze.
A ten rok chociaż tak smutny czasem i bolesny był naprawdę pięknym dla mnie czasem.
S. była moją przyjaciółką.
Przyjaciółką na dobre, a może raczej w naszym przypadku na złe i czas spędzony z nią w chorobie to była najpiękniejsza lekcja w życiu o życiu właśnie. Pokazała mi jak łatwo jest naprawdę pięknie żyć,
że kiedy wydaje ci się, że niewiele możesz - możesz tak naprawdę bardzo wiele,
że w koło nas jest miejsce dla tylu różnych osób, ile tych osób chcemy do siebie dopuścić,
że gdzieś tam w górze czuwa nad nami Ktoś nawet wtedy, gdy to co dzieje się tu na ziemi zdaje się zupełnie nie mieć sensu,
że nie to jak długo żyjemy, ale to jak żyjemy świadczy o naszej wartości.
I wielu, wielu innych "... że.."
Utwierdziła mnie też w przekonaniu , że są w życiu wartości niepodważalne takie jak miłość, rodzina, przyjaźń, i że nasz spokój i harmonia w życiu to tak naprawdę tylko nasze czyste sumienie.
Dziś wydaje mi się, że robiła to wszystko bezgłośnie,
że pokazała mi to wszystko będąc taką jaka była.
Czy była idealna?
Nie, na pewno nie, ale kiedy zrozumiała co w życiu naprawdę ważne pokazała mi to.
Pokazała tak, że poczułam to każdą cząstką swojej duszy i ciała, a potem
zrozumiałam i zapamiętałam.
I kiedy sobie to wszystko przypominam to myślę, że ani S. , ani Ania Przybylska, która miała w sobie piękne światło, ani wiele innych osób umierajacych na raka nie przegrało żądanej walki jak zwykło się mówić.
Odeszli za wcześnie to prawda, ale przecież my też kiedyś odejdziemy...