Po południu kiedy dom pustoszeje wyciągam książkę i czytam.
Jest inna niż myślałam, ale opis czyjegoś domu, który powstaje tu prawie na moich oczach i łany kwitnącej lawendy przed nim sprawiają, że mam ochotę zamienić dziś Lawendową ulicę na pola pełne lawendy.
Historia to dosyć niezwykła, a może zwyczajna właśnie, że w dobie wyścigu przez życie Ktoś szuka miejsca, gdzie zegar wolniej wybija godziny, ludzie są zwykłymi ludźmi i można mieć ochotę na proste jedzenie z glinianego pieca i swój widok z okna po sam horyzont prawie.
Planuję odwiedzić ten dom. Zamieszkać w nim choćby na chwilę. Zobaczyć gliniany piec i to pole lawendy przed nim.

ja też tak chcę...
OdpowiedzUsuńPonoć chcieć to móc Lenka :)
Usuń