Rano spacerujemy z kijkami dłużej niż zwykle. Potem nagle niebo zasnuwają czarne chmury i mam ochotę płakać razem z deszczem.
Przed pracą spotykam się z M. i wydaje mi się, że widziałyśmy się wczoraj, a nie kilka miesięcy temu.
Przy soku ze świeżej marchwi i jabłkach pod kruszonką rozmawiamy o prezentach, o życiu i kolorowych sercach.
Kiedyś mówiłam, że gdy mi smutno moje Anioły zedjmują skrzydła, dziś chyba jest taki dzień.
Przychodzi zawsze niezapowiedziany...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję.