Kiedy tu znowu zaczynałam pomyślałam sobie do 50.
To było nie lada wyzwanie bo brak systematyczności i słomiany zapał to jedne z moich niezliczonych wad. No i musiałam się zmierzyć ze swojego rodzaju wstydem, że nagle Ci którzy mnie lubią i Ci którzy nie lubią, Ci którzy znają i zupełnie mi obcy może przeczytają i poznają kawałek mojego dnia. Przeczytają kilka moich myśli, usłyszą o skrywanych marzeniach i radościach, a niektórzy między wierszami wyczytają tajemnice i pragnienia.
I proszę, odebrałam wczoraj sukienki, w których pojadę pod koniec tygodnia na czyjś ślub, odwiedziłam pierwszoklasitę, który rano trochę się bał i uronił kilka łez, zjadłam obiad z M. i posłuchałam Jej wesołych opowieści. Obiecałam Komuś, że zostanę na niedzielę. Zaplanowałam podróż nad Bałtyk u schyłku lata. Kupiłam prostą klasyczną spodnicę na jesień i zimę, bo przecież po wiośnie i lecie, które jeszcze trwa nadejdzie jesień, a po niej na Lawendową ulicę zawita pani zima i jest 50- zrobiłam to!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję.