Opowiadam Jej o starym domu pod lasem, który oglądałam niedawno.
O tym, że las otacza go z dwóch storn, więc jest położony jakby w jego kącie. Opowiadam o polu, które łagodnie schodzi w dół, przylega do tego domu i do niego należy. O tym, że ścieżka, którą wychodzi się z domu prowadzi prosto do lasu. Las jest w tym miejscu płaski i przez korony drzew wpada tu dużo światła. Kiedy do niego wchodzę roztacza się przede mną polana porośnięta dzikimi konwaliami.
Milknę na chwilę i wyobrażam sobie jak tam musi być pięknie późną wiosną, kiedy w koło pod stopami tyle białych delikatnych kwiatów.
Prosi, żebym nie przerwała.
Wpuszczam, więc swoje wodze fantazji i opowiadam jak przebudowałabym dom. Co bym w nim zmieniła. Jakie kwiaty posadziłabym pod płotem, a jakie postawiła w ceglastych donicach przed wejściowymi drzwiami. Jakie meble wstawiłabym do saloniku, którego okna i drzwi będą wychodzić na jasną drewnianą werandę...
Przerywa mi i mówi, że będzie do mnie przyjeżdżać. Siadać na schodkach werandy, pić herbatę ze świeżej melisy i mięty tak jak teraz. I słuchać moich opowieści.
Wpadamy na chwilę w zadumę, każda swoją.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję.